
Machina stresu i pędu ruszy na nowo jak torpeda…
A teraz takie moje przemyślenia
Osobiście wirusa się nie boję – ja jako ja
Żyję od 20 lat z boreliozą i bartonellą, które zżerają mnie i zabijają powoli kawałek po kawałku każdego dnia.
Jelita, żołądek, stawy, mięśnie, tarczyca, głowa, mózg itd…
Żyję z objawami „grypowymi” 24/h, 7 dni w tygodni
6 lat temu już nie wstawałam z łóżka, a wszyscy wokół stawiali nade mną krzyżyk
Mama w nocy sprawdzała, czy jeszcze oddycham albo zgarniała mnie nieprzytomną z ziemi, kiedy w nocy szłam tylko do toalety
Tak, tak to właśnie wygląda.
Wysiada cały organizm, a w pewnym momencie mogą również płuca i serce
Tylko w większości przypadków dzieje się to powoli i się o tym nie mówi, chociaż zakażeń odkleszczówkami jest o wiele, wiele więcej niż myślimy (ja zostałam zdiagnozowana dopiero po 17 latach!)
Jednak dzięki odpowiedniej diecie, dzięki dbaniu o siebie, o odpowiedni styl życia i o jelita, jestem w stanie funkcjonować, pracować i codziennie w kuchni tworzyć dla Was zdrowe smakołyki
Trzymam jakby choroby w ryzach.
Kiedy wszyscy wokół chorują na grypę, czy jakieś inne sezonowe infekcje, mimo mojego złego stanu ogólnego – odpukać – od 5 lat nie złapała mnie żadna, ale to żadna infekcja, choroba, przeziębienie, grypa itd.
Ale wiecie co mnie na co dzień najbardziej wykańcza i jest pożywką dla przewlekłych infekcji i utrudnia wyleczenie?
STRES i PĘD ŻYCIA!
Szczególnie jeśli chodzi o pracę.
- Każdego dnia się stresuję, czy podołam z wypiekami i zamówieniami
- Każdego dnia się stresuję, czy zarobię odpowiednią sumę, aby popłacić wszystkie rachunki, faktury, wyposażenie kawiarni, leasingi, ZUSy, czynsze za mieszkanie, za lokal
- Każdego dnia się stresuję, czy zarobię, abym mogła kupić potrzebne leki dla siebie i rodziców
Pędzę od rana do wieczora resztkami sił, żeby zarobić na to życie.
Co miesiąc od nowa, co miesiąc od początku
Jak w jakiejś chorej grze
Nie mam czasu i sił na życie poza pracą
kino, teatr, pub – nie pamiętam już jak tam jest
Praca, praca, praca, aby przeżyć
-mała dygresja-
-Dlatego boli jak czytam opinie:
ciasta dobre, smaczne, ale drogie…
A czy Wy chcielibyście tak zapieprzać od rana do nocy na życie, na rodzinę za darmo?
Kocham to co robię, ale zarabiam tym na ŻYCIE, nikt z nas nie pracuje charytatywnie, nikt, każdy musi mieć co włożyć do gara…
-koniec dygresji-
Ale nie macie wrażenia, że tak funkcjonuje większość społeczeństwa?
Praca, pęd, praca, pęd, pęd, pęd, praca, pęd
I gdzieś na końcu przypominamy sobie, że jest jeszcze coś poza tym pędem.
Teraz natura nie patrzy
Czy biedny, czy bogaty
Czy „ładny”, czy „brzydki”
Czy mądry, czy głupi (A to akurat szkoda)
Natura dopada każdego kogo chce i zabiera każdego kogo chce, zabiera najsłabszych – niestety
I daje nam teraz lekcję i szansę na przewartościowanie sobie tego co w życiu ważne
Daje nam szansę nadrobić czas
Więc osobiście wychodzę z założenia, że jeśli wirus ma mnie dopaść i rozłożyć, to przy pierwszej możliwej okazji tak będzie
Może to przejdę, może nie
Ale zdając sobie sprawę z zagrożenia staram się zapobiegać i MYŚLĘ O INNYCH
Myślmy o sobie nawzajem
Nie boicie się zachorowania? OK, Wasza wolna wola!
Ale miejcie na uwadze, że możecie zachorować, nie mieć żadnych objawów, ale możecie zarażać!
Wszystkich wokół, więc także swoich bliskich – dzieci, rodziców, dziadków, przyjaciół
Czy chcecie patrzeć jak przez Was chorują albo nie daj Boże odchodzą?
Nikt z nas nie wie, czy już zaraża, czy jeszcze nie
Dlatego jeśli mamy możliwość to siedźmy karnie w domu
Wirus i tak będzie się rozchodził i zarażał – całkiem tego nie unikniemy
Ale starajmy się jak najbardziej minimalizować zachorowalność i spowalniać ten proces, aby w razie potrzeby, każdy w szpitalu uzyskał potrzebną pomoc!
Zróbmy wszystko, aby jak najszybciej wrócić do normalności i zacząć po prostu żyć
I odbudowywać to co teraz upada
A niestety, wszystkie małe, większe przedsiębiorstwa teraz upadły (mniej lub bardziej) i czekają w napięciu, czy się z tego podniosą.
A przecież trzeba opłacić rachunki, kredyty, wszystkie zobowiązania
Trzeba zapłacić czynsze za mieszkania, za lokale
Trzeba mieć co włożyć do gara
Trzeba wykupić potrzebne leki (ja na przykład stoję przed dylematem – zapłacić faktury, czy zamówić leki, których potrzebuję?)
Wiecie? Kiedy wszyscy robili w dyskontach zapasy cukru w postaci cukru, makaronu, ryżu (które z resztą są idealną pożywką dla bakterii i wirusów, one to kochają) – mali przedsiębiorcy w napięciu czekali na każdego klienta, dzięki któremu zarobią na życie i na utrzymanie swojego biznesu w tym ciężkim dla nas wszystkich czasie.
I nie tyczy się to tylko gastro.
Kosmetologia, lokalne sklepiki, fizjoterapia, trenerzy, hotelarze, biura podróży (dlatego jeśli tylko możecie sobie na to pozwolić – przekładajcie terminy, nie odwołujcie)
Tyczy się to wielu, wielu przedsiębiorstw.
I chociaż teraz możemy pomyśleć:
Ok, chillout, wszyscy jesteśmy w dupie, nie mamy na to wpływu
Teraz wszyscy są wyrozumiali, będzie można odroczyć kredyt, leasing, nie odłączą nam prądu, można próbować między sobą dogadać się w sprawie odroczenia opłat
To za chwilę już nie będzie tak kolorowo, za chwilę o nas – małych przedsiębiorcach – wszyscy zapomną, każdy będzie się upominał o swój należyty grosz i większość z nas nie podoła
Machina stresu i pędy ruszy na nowo jak torpeda…
Raczej nikt z nas nie był przygotowany na taką sytuację.
Wszystko nam leci na łeb, na szyję.
Marcowe/kwietniowe opłaty w miarę możliwości będą przesunięte w czasie, ale przecież zaraz przyjdą majowe, czerwcowe, lipcowe… A kiedy wszystko wróci do normalności? Kiedy klienci wrócą do nas i dadzą zarobić podwójnie za stracone tygodnie?
I chociaż tak jak pisałam na początku: uważam, że stres, pęd życia, pieniądze nas w tym wszystkim gubią, to dalej się stresuję i przez tego całego koronawirusa panikuję…
Bo teraz myślimy :
To tylko pieniądze, przed koronawirusem nas nie ochronią, dopada też bogatych.
Ale za chwilę wszyscy o koronawirusie zapomną, a o zaległych opłatach już nie…
Dlatego też jak tylko to wszystko się skończy i Wy przybiegniecie do nas radośnie nadrobić zaległości w naszych wypiekach, ja będę mogła radośnie zawitać:
Na śniadanie do Handelka
Na paznokcie u Natalii ze Skin Zone
Na włosy u Sandry w Fabryce Urody
Na rzęsy u mojej Magdy
Po wiosenną sukienkę w lokalnym Butiku To Tu na Krakowskiej
Czy to luksus w momencie, kiedy narastają długi za utrzymanie?
NIE! To wzajemne wsparcie lokalnych działalności!
I o to chodzi. Dzięki temu, że Wy robicie zakupy u nas, my możemy zrobić zakupy u innych lokalnych przedsiębiorców i wzajemnie się wspierać – lokalnie.
Pamiętajcie o tym nie tylko teraz, ale i później, że warto nakręcać małą i większą POLSKĄ przedsiębiorczość
Warto wspierać tych co uczciwie swoją ciężką pracą chcą zarobić, pozwólmy sobie na to nawzajem.
I dlatego też dobija mnie fakt, że całe rodziny i grupy znajomych korzystając z danego im czasu:
Chodzą sobie rodzinnie na zakupy
Tłoczą się w parkach
Spotykają się wzajemnie w domach na kawce i ciasteczku
Kiedy my – przedsiębiorcy – siedzimy sami w domach i czekamy z nadzieją, że ten koszmar jak najszybciej się skończy i wrócimy do pracy, aby móc zarabiać na życie
Nie wszyscy możemy zarabiać z domu
Większość z nas nie może
Zanim się oburzycie moimi przemyśleniami skoro podjęliśmy decyzję o zamknięciu do odwołania, a przecież możemy sprzedawać na wynos i z dostawami wyjaśniam:
W zeszłym tygodniu działając na takich zasadach ledwo wyszliśmy na zero (o ile wyszliśmy)
Więcej nas kosztuje w tym momencie prąd i produkcja niż zarobek
Dlatego bierzemy chwilę na wstrzymanie, żeby nie generować samych strat i nie marnować jedzenia. Czekamy aż wszyscy przejedzą się makaronem i zatęsknią za naszymi wypiekami (z nadzieją, że tak w ogóle będzie)
W związku z tym BARDZO DZIĘKUJĘ wszystkim tym, którzy odwiedzili nas w zeszłym tygodniu
Wszystkim, którzy zamówili chociaż 1 ciasteczko
Wszystkim tym, którzy robili chociażby najmniejsze zamówienie tylko po to, żeby je zrobić i dać nam zarobić grosz w tym ciężkim dla nas momencie – piękny gest!
Zawsze każdy zarobiony ciężką pracą grosz jest dla nas cenny
Ale każdy zarobiony ciężką pracą grosz z zeszłego tygodnia ma dla nas wyjątkową wartość – nie będę ukrywać
Dziękuję, że jesteście z nami na dobre i na złe
Jesteście najwspanialszymi zakręconymi gośćmi pod słońcem <3
A my w międzyczasie myślimy jak to wszystko sensownie zorganizować, aby miało ręce i nogi.
Z resztą – cały ten stres „przedsiębiorczy” rozłożył mnie na łopatki
Nie byłam w stanie dzisiaj ruszyć się z łóżka
Boli mnie każdy mięsień, głowa, jelita, stawy
Dopadła mnie mgła mózgowa i ledwo kojarzę (więc wybaczcie za ewentualny chaos we wpisie)
I znowu bartonella zaatakowała mi oczy, łącznie z tym, że siadło mi na wzrok
Dlatego postanowiłam wykorzystać przymus wolnego, aby mój organizm mógł się zregenerować
Potrzebuję też tego, aby móc wrócić do leczenia (stres i osłabienie zmusiło mnie do przerwania ziół, aby zminimalizować herxy)
I miałam napisać tylko 2-3 kafelki na Insta Story o tym, że sama osobiście wirusa jako wirusa się nie boję, ale dbam o innych.
Przez multum wiadomości od Was rozwinął mi się temat, a ja jak zwykle się rozpisałam
Dobrze, że do takich dłuższych wpisów mam bloga 🙂
Wiem, że nie wszyscy się ze mną zgodzą, ale tak już jest – jednym smakuje nasza kawa, a inni na Instagramach oceniają ją na „marne” 5/10
Pozwoliłam sobie na szczerą kartkę z pamiętnika
Ot co
Trzymajcie się ciepło i zdrowo kochani
Do zobaczenia już niebawem! <3
PS jeśli na co dzień nie dbacie o swoje jelita i zdrowie to nie łudźcie się, że teraz od ręki to nadrobicie
Ale nigdy nie jest za późno, żeby zacząć o siebie dbać już na przyszłość – teraz jest przynajmniej ku temu pretekst 🙂
POST A COMMENT
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.